Migdałowa Wenecja

Nie ukrywam, że Roma Laury Biagiotti to jeden z moich ulubionych zapachów. Ulubionych na tyle, że flakon tych perfum zawsze stoi na półce, a ja sięgam po niego ilekroć chcę sobie poprawić humor, otoczyć piękną aurą. Do tej pory spotkałem kilka zapachów tej marki i jakkolwiek nie wszystkie przypadły mi do gustu i nie wszystkie opisałem (niektóre i owszem), to jednak z całą pewnością zaliczam się do fanów kompozycji Włoszki (zresztą włoskich aromatów w ogólności). Spośród trzech „starszych”, męskich perfum firmy – Uomo, Roma, Venezia – udało mi się powąchać tylko jedną, a dzięki uprzejmości kolegi z forum dotarła do mnie właśnie piękna (i oryginalna) próbka trzeciego – w kolejności tej listy – aromatu dla panów, a mianowicie „Venezia Uomo”.

Biagiotti swego czasu lubowała  się w nazwach, które w zamierzeniu miały oddawać hołd wielkim, włoskim miastom. Po Rzymie, który jest zapachem chronologicznie młodszym (1994), w następnym roku powstała kompozycja Wenecji. Są to dość różne zapachy, choć wydaje się, że nie można uniknąć porównań. Pewne podobieństwo jednak funkcjonuje i po testach tego aromatu rozumiem już dlaczego zaprzestano jego produkcji. Bynajmniej nie są to perfumy słabe czy nieudane, przeciwnie. Myślę że ta recenzja udzieli wam odpowiedzi na to pytanie (czyli „dlaczego”).

Zapach otwiera się bardzo słodkim akordem tworzonym przede wszystkim przez lawendę, estragon i bergamotkę. Lawenda dominuje, jest bardzo męska i nadaje otwarciu lekko oldschoolowego charakteru, dodatkowo wspierana przez mocny, delikatnie gryzący estragon – klimat prowadzi w stronę męskich zapachów z lat ‘80, oczywiście w tym wypadku w charakterystycznym dla włoskich pachnideł słodkim stylu. Z pewnością, to co oferuje nam Wenecja w pierwszym wrażeniu jest bardzo przyjemne i ładne. Dość szybko przychodzi środkowa część kompozycji, która jest równocześnie chyba najbardziej wyeksponowaną partią i bodajże najdłużej trwającą. A serduszko miasta bije w rytmie kwiatów. To zdecydowanie odróżnia oba zapachy – o ile Roma jest waniliowa z przyprawami nadającymi jej charakterystyczny, męski posmak, to Venezia jest przede wszystkim kwiatowa (a męskość buduje głównie lawenda). Choć dziwne to kwiaty. Na mojej skórze utrzymuje się bowiem woń, która najbardziej przypomina mleczko migdałowe – bardzo słodkie i lekko mdławe. Z początku wrażenie było przyjemne, ale po mniej więcej godzinie zaczęło mnie męczyć i szczerze mówiąc, wkrótce miałem go dosyć. Nie zrozummy się źle – pachnie ładnie, ale dosyć monotonnie i jak na mój gust – przesadnie słodko. Niewiele zmienia zejście, która odbiera odrobinę owej mdławej słodkości, aczkolwiek w trakcie testów nadgarstkowych do głosu dochodziły bardzo przyjemne mech i paczula, to niestety w trakcie globalnych już niestety te składniki nie wybiły się ponad konstrukcję całości i zapach nie zmienił swojego charakteru. Podsumowując ten wątek, kompozycji zapachowej wystawił bym czwórkę z małym minusem. Jest dobrze, ale mogło być znacznie lepiej.

Trwałość perfum jest dobra i oscyluje  w okolicach 7 godzin, przy zadowalającej projekcji. Zapach, jak wspominałem jest bardzo słodki (wyraźnie w stronę gourmand), choć nie zauważam w nim przechyłu w stronę uniseksu, to chyba jeszcze nie ta dekada (przypominam, że skomponowano go w połowie lat ’90). Nadaje się raczej na chłodniejsze dni, myślę, że jest również dosyć uniwersalny w zastosowaniu.

Skoro więc Venezia jest dobra to dlaczego zniknęła z rynku?
Odpowiedź na to pytanie nasunęła mi się dosyć szybko, po porównaniu obu perfum, a także sytuacji w jakiej były wypuszczane na rynek. Otóż w krótkim czasie (odstęp roku) Laura Biagiotti wypuściła dwa męskie zapachy o bardzo podobnym targecie i przeznaczeniu. Oba są co najmniej dobre (choć Romę uważam za mistrzostwo w swojej kategorii) i mimo różnic zapachowych – zbliżone. Pytanie brzmi więc: po co utrzymywać w swoim portfolio dwa bardzo podobne produkty, które w naturalny sposób muszą być dla siebie konkurencją? Być może był to swego rodzaju test, który miał pokazać, które dzieło lepiej się przyjmie na rynku, może samodzielna i subiektywna decyzja twórców, a może jeszcze coś innego, niemniej fakt pozostaje faktem. Wybór Romy był jak najbardziej słuszny, co oczywiście nie znaczy, że Venezia to słaby zapach – po prostu to nie był jej czas.

(Nie)stety raczej nie będziecie mieli okazji się z nią bliżej zapoznać – jest trudno osiągalna, w dodatku jak większość nie produkowanych już perfum, można ją nabyć w astronomicznej cenie. Ale gdyby jednak wpadła w wasze rączki, dajcie jej szansę.

Kompozycja: 4(-)
Moc: 4(-)
Trwałość: 4(+)
Flakon: 4

Umysł: cytryna, bergamotka, estragon, lawenda,
Serce: geranium, róża, jaśmin, goździk,
Baza: cedr, mech, paczula, bób tonka,

spot z pierwszej połowy lat ’90, utrzymany w czarno-białej konwencji. Myślę, że nie bardzo mieści się w klimacie, czy konwencji perfum…

PS. Po Wenecji jako miejscu spodziewałbym się jednak czegoś bardziej mokrego, albo chociaż wilgotnego w sferze odczuć – interpretacja Laury Biagiotti idzie w zupełnie inną stronę. Może to rzeczywiście słodkie, migdałowe miasto..?

6 thoughts on “Migdałowa Wenecja

  1. A dlaczego wycofano damską Venezię? :>

    Swoją drogą, damska Venezia jest tak okrzyczana i opiewana, że męska zupełnie mi umknęła. A opis interesujący. Choć już wiem, ze nie będę się zabijać za próbką. Lawenda, kwiaty, mdława słodkość? Nie dla mnie.

    Czytało mi się świetnie. obawiam się, że wąchanie może nie być aż tak przyjemne. 🙂

    Polubienie

    • Chyba spodziewałem się więcej po męskiej Wenecji – co najwyżej dobry, to zdecydowanie za mało, a gdybym go ponosił dłużej, to podejrzewam, że opinia mogłaby się raczej pogorszyć niż nie polepszyć. Zapach nie zyskiwał z czasem. Myślę, że możesz sobie spokojnie darować, przy okazji – ok, ale żeby szukać próbki? Chyba nie warto. Co nie zmienia faktu, że dla większości to i tak będzie ach i och 😉

      Polubienie

        • Przewrotnie, ale to może dotyczyć rzeczy, które przynajmniej zaczęły obrastać legendą 😉 Najlepiej i tak przenieść taki zapach do kolekcji privie i jest optymalnie (i najdrożej). Venezia to średniaczek, więc z czym do ludzi 🙂 A co do większości, to sama wiesz, że potrzeba czasu, żeby zacząć czuć coś więcej, czy umieć docenić bardziej złożone kompozycje, więc..? 😉

          Polubienie

          • Własnie mam na sobie Venezie uomo i moi sie bardzo podoba ,mysle ze przy zalewie dzisiejszych beznadziejnych zapachów ,to zrobiła by mała furore( 35-40 latki).

            Polubienie

            • Dzisiaj już się nie robi takich zapachów, niestety. Co gorsza, te które przetrwały albo są wygaszane albo reformułowane przez co stają się cieniem siebie. W dobie minimalizacji kosztów i maksymalizacji zysków sprzedaje się ludziom kupę wartą dosłownie kilka złotych za setki złotych i co gorsza ludzie to kupują.

              Polubienie

Dodaj odpowiedź do belor Anuluj pisanie odpowiedzi