zmiany, zmiany, zmiany

ChangeWybaczcie przydługą nieco przerwę w moim blogowaniu, niemniej ważkie obowiązki życiowe bla bla bla, wiecie jak jest 😉
A przechodząc do sedna nieco rozwlekłego meritum, to informuję, co następuje (poniżej):
Zaczynając spisywanie swoich przemyśleń związanych z perfumami w formie bloga przyświecała mi konkretna idea – opisywać to co czuję wąchając zapach w sposób jak najbardziej konkretny i pozbawiony fantazjowania na temat. Oczywiście musi to być z natury rzeczy subiektywne, niemniej przyjmując określony sposób testowania perfum starałem się maksymalnie zminimalizować wszystko to, co się dało, a co powoduje, że pisanie staje się tylko pisaniem, niewiele mając wspólnego z jakimiś standardami (stąd określone kategorie oceny, zachowana struktura recenzji, metodologia samych testów). Jak mniemam, raczej w większym stopniu udało mi się ten „wewnętrzny” postulat spełnić.
Z drugiej strony przyjąłem także pewną formułę bloga, który skupiać się miał na istocie, czyli samych tylko recenzjach perfum, pomijając wiele rzeczy „dodatkowych”. W praktyce blog stał się przejrzysty, wyraźny ale równocześnie skrajnie minimalistyczny – do tego stopnia, że w zasadzie poza nielicznymi wyjątkami, nic poza recenzjami na niego nie trafiało. I dobre to i nie dobre zarazem. Dobrze, bo jest to blog o perfumach a nie moich życiowych doświadczeniach, polityce czy przemyśleniach autora na przeróżne tematy tudzież insze „moje odczucia, przeczucia i obawy”. Tego nie chciałem, bo jest wiele ciekawych blogów tematycznych w sieci, gdzie to wszystko znajdziecie, a nie odczuwam wewnętrznej potrzeby uzewnętrzniania się w takiej czy innej formie, zresztą nie oszukujmy się – pisanie o perfumach także pewnego rodzaju otwarciem jest i w zakresie w jakim operuję – wystarcza mi. A więc i ten mój wewnętrzny „imperatyw” został wypełniony. A jednak taka konstrukcja obarczona jest pewną wadą – otóż blog staje się miejscem mocno „technicznym”, takim na które wchodzimy szukając konkretnej informacji o konkretnej rzeczy – w szerszym spojrzeniu może to być zwyczajnie nudne. A przecież sama formuła bloga daje znacznie większe możliwości i to bez rezygnowania z sedna rzeczy (przynajmniej tak mi się wydaje). Postanowiłem więc wprowadzić zmiany, które uatrakcyjnią czy też raczej uciekawią (bo jako rzecz całkowicie niekomercyjna blog nie musi szukać atrakcyjności w sensie produktu potencjalnie pożądanego przez konsumenta), to co od kilku lat udaje mi się stworzyć.
Cóż to oznacza w praktyce? Nowe artykuły, związane z perfumami ale nie będące pojedynczymi recenzjami ale stanowiącymi cykle tematyczne. I tak wkrótce pojawią się „przeglądy”, np. przegląd dostępnych na rynku wetiwerowców, czyli perfum opartych na tej dominującej nucie (naturalnie nie wszystkich istniejących). W ramach takiegoż przeczytacie recenzje różnych zapachów, jednakże tworzące konceptualną całość (w formie jednego artykułu lub podzielone, to zależy). Znajdą się w nim zarówno kompozycje mainstreamowe jak i niszowe, aczkolwiek dominujący na blogu nurt pt „mainstream” – takim pozostanie, po prostu mamy wybór więc warto i o tym – co niekoniecznie (choć ostatnio coraz częściej) na półkach perfumerii stacjonarnych stoi – wiedzieć. Mam pomysły także na inne przeglądy tematyczne ale zdecydowanie nie zobaczycie wielkiego testu zapachów świeżych, nieświeżych bądź wieczorowych, bo przy ilości pojedynczych pachnideł w tak szeroko rozumianej kategorii, nie byłoby to w żaden sposób wiarygodne czy miarodajne. Za to Eksperyment cz. 2 (dotyczący perfum niszowych) – jak najbardziej (zresztą inne „eksperymenty także, bo chciałbym wykorzystać tę koncpecję szerzej)! Przegląd świeżaków nietypowych (wedle mego nosa)? A pewnie! I jeszcze kilka innych, na które pomysły mam, a których nie zdradzę, co by niespodzianka była. Drugą kwestię stanowią wpisy, które nie stanowią recenzji, przeglądów itp. a z zagadnieniem świata zapachów są bezpośrednio związane. Szczerze mówiąc unikałem do tej pory pisania o perfumeryjnych nowościach, robienia zestawień i przeglądu rynku pod różnymi kątami. Jakoś mnie to nie pociąga, nowe perfumy z reguły są niewiele warte (choć zdarzają się wyjątki i wtedy wcześniej czy później moja recenzja się pojawia), a ja osobiście nie palę się do ich testowania (z wymienionych względów, wcześniej czy później próbka takiej „nowości” i tak do mnie trafi) niemniej mam świadomość, że dla czytelników mogłoby to być (i zapewne by było) interesujące. Więc..? Przyjmijmy, że i takie zestawienie raz w roku się pojawi, co byśmy z tematu nie wylecieli (oczywiście cały czas mowa o perfumeryjnym mainstreamie). Co jeszcze? „Pachnący Ring”, czyli X konta Y (i niech mi któraś paskuda pomysł skopiuje!) – idea jest prosta, czyli bierzemy dwóch zawodników w podobnej kategorii wagowej (np. świeżak, drzewiak, inszy dziwak etc.) i robimy test porównawczy w ściśle określonych kategoriach (rundach): kompozycja, oryginalność (a raczej wtórność), jakość, projekcja, trwałość, i co tam jeszcze wymyślę (bo pomysł powstał właśnie teraz w momencie pisania tego tekstu). A na koniec punktacja i wskazanie zwycięzcy. Myślę, że może to być o tyle ciekawe, że primo: formuła opisu jest nieco inna, secundo: zestawiając w ringu dwa zapachy często ze sobą porównywane od razu dostaniecie odpowiedź (oczywiście belora, ale jednak według konkretnych reguł) co lepsze, a przynajmniej bardziej warte zainteresowania. W przypadku remisu sam pozwolę sobie wskazać zwycięzcę, wedle własnego upodobania, co naturalnie możecie potraktować pomimo.
Chyba tyle pomysłów – ma być po prostu bardziej różnorodnie, jak wnoszę powinno to wszystko nieco ożywić bloga, i jakkolwiek rewolucji nie będzie, to myślę, że to kierunek w którym będę się starał podążać. Jeśli macie jakieś propozycje, piszcie (ci co umią i się chce im 😉

Update
Wychodząc naprzeciw propozycji kolegi unisex pod recenzjami pojawi się dodatkowa „kategoria” – „podobne”.