Srebrny cień…

Wąchałem tylko jeden dobry zapach DavidoffaGood Life. Jak przystało obecnie na rynkowe praktyki producentów w stosunku do dobrych perfum – nie jest już produkowany. Zamiast tego firma postawiła na nowe rzeczy, w tym serię Silver Shadow występującą w kilku odmianach. Oprócz opisywanej „wersji podstawowej” dostępne są również: „Altitude”, „Private”, „Pure Blend”. Nie znam pozostałych kompozycji z tej linii, natomiast miałem okazję przyjrzeć się bliżej protoplaście. I szczerze powiedziawszy zirytował mnie tez zapach. Nie chodzi o to, że jest kiepski, bo nie jest. Ani nawet o to, że mi się nie podoba, choć nie podoba. Rzecz w tym, że to skrajnie przeciętne perfumy, tak krańcowo, że to aż razi. Gdyby choć były fatalnie skonstruowane, zawodziły w innych kwestiach… można by je po prostu zmieszać z błotem i sprawa zamknięta, tymczasem Silver Shadow jest mierny. Nie można powiedzieć o nim nic dobrego, ani nic bardzo złego. Na półce na której stoi, obok znajduje się kilkanaście innych flakonów, z tak samo niczym nie wyróżniającą się zawartością, tak samo przeciętnych, nie zapadających w pamięć, nie pozbawiających po sobie niczego.

Sama kompozycja to generalnie dwie fazy zapachowe. Najpierw atakuje słodycz w jakimś dziwnym i mało ciekawym połączeniu pomarańczy, kolendry i „liści drzewa cedrowego”, w praktyce jest to skrajnie syntetyczne, słodkie i niefajne w odbiorze. Po kilkunastu minutach do głosu dochodzi centrum konstrukcji. Szczerze mówiąc liczyłem na piękny szafran znany mi chociażby z dobrego Versace Man, a tymczasem jedyne co docierało do mojego nosa to cielisto-animalna, dosyć blada paczula, o nieprzyjemnym posmaku i zupełnie bez wyrazu. Oczywiście to również na paskudnie słodko-mdłej bazie, z której pachnie chyba tylko benzoina, wyczuwalna od początku do końca. Ogółem jest syntetycznie i nieładnie.

Przeciętna trwałość 6-7 godzin, słaba projekcja. Niezbyt wysoka cena, flakon nie charakterystyczny. Mogło być gorzej. Mogło być lepiej. Chyba najbardziej trafioną rzeczą w tych perfumach jest ich nazwa. Rzeczywiście mamy tu srebrny cień, srebrny w postaci paczuli snującej się jak cień w blade popołudnie, ale cień czego? Dobrych perfum..?

Kompozycja: 3(-)
Moc: 3(-)
Trwałość: 3(+)
Flakon: 3(-)

umysł: gorzka pomarańcza, kolendra i liście drzewa cedrowego.
serce: szafran, paczula.
baza: ambra, mech dębowy, benzoina

Reklama dobrze oddaje nijaki charakter zapachu, jest dokładnie taka sama…

1 thoughts on “Srebrny cień…

Dodaj komentarz