Francuski dżentelmen w wersji Givenchy

Moje spotkania z kompozycjami z lat ‘80 z reguły kończą się na tarczy. Tym bardziej byłem ciekaw zetknięcia z prawdziwie retro-zapachem, a mianowicie Givenchy Gentleman, któryż to powstał w bardzo odległym olfaktorycznie 1974 roku. Zanim jednak podsumowanie i coś więcej o samej wodzie, jej charakterze etc zacznę „nietypowo” – jak pachnie?

Cała kompozycja zbudowana jest wokół paczuli. Składnik ten stanowi główny człon, do którego „podoczepiane” są inne (dziś często stosuje się taki zabieg w męskich perfumach, tyle że z wanilią). Paczula wyczuwalna jest bardzo mocno praktycznie od samego początku do późnego serca i dopiero w bazie ustępuje lekko miejsca – głównie ambrze i piżmu. To co mogę o niej powiedzieć, to z pewnością to, że jest to jedna z najprzyjemniejszych jej wersji jaką było mi dane powąchać. Żadne tam moczowo-fekalne wyziewy, tak często spotykane w późniejszych kompozycjach z następnej dekady, ale „czysta” (w sensie zapachowym), przejrzysta paczula (nawet nieco ułagodzona). Na mojej skórce, akordy złożone najpierw z paczuli i miodu (w otwarciu), a później paczuli i kwiatów (w sercu) – dominują aż do ostatniej fazy zapachu, kiedy to w bazie ów składnik cofa się pozostawiając miejsce bardzo przyjemnemu ambrowo-piżmowemu, słodkawemu finiszowi (choć chyba sensowniej byłoby powiedzieć „finiszowaniu”, bo trwa to na szczęście długo). Co ważne, nawet w swojej ostatniej fazie zapach jest dobrze wyczuwalny i niezwykle komfortowy, to chyba również najładniejsza część całości.

Gentleman, to zgodnie z nazwą zapach bardzo elegancki i jednoznacznie męski. Garnitur, wieczór, dostojny i szacowny klimat – to okoliczności w których sprawdzi się najlepiej. Pod względem aury przypomina mi Eau Savage Diora, przy czym o ile tamten jest mocniej cytrusowy, tutaj mamy do czynienia z bardziej konceptualnym (paczula) podejściem do tematu, choć z zachowaniem delikatnego podziału na poszczególne etapy rozwoju. To również perfumy tylko dla dojrzałego, zarówno wiekiem jak i innymi aspektami – mężczyzny. To wreszcie bardzo dobra trwałość i projekcja, a wszystko w klimatach mocno oldschoolowych, ale z pewnością nie staroświeckich.
Mam świadomość, że powtarzam rzeczy, które zapewne przeczytacie również w innych recenzjach, ale ten zapach po prostu taki jest – dobry – i trudno silić się tu na oryginalność.
Jeśli więc taki abnegat oldschoolowego perfumiarstwa jak ja mówi wam, że Givenchy Gentleman to kawał dobrej perfumy, to wierzcie, że tak jest. Co nie znaczy, że musi wam się spodobać – to przecież również zupełnie nie moja opowieść, a mimo to doceniam wielkość kompozycji. I prawie 40 lat na rynku – to mówi samo za siebie.

Kompozycja: 4(+)
Moc: 4
Trwałość: 5
Flakon: 3

Umysł: miód, cytryna, cynamon, bergamotka, róża, estragon
Serce: paczula, korzeń irysa, cedr, jaśmin, wetiwer
Baza: wanilia, ambra, piżmo, paczula, mech dębu, wetiwer, rosyjska skóra, cywet

4 thoughts on “Francuski dżentelmen w wersji Givenchy

  1. Zgadzam się z Twoją recenzją, Belor. Nie sposób odmówić temu zapachowi uroku i ponadczasowego szyku. Rzecz wg mnie raczej dla dojrzałych mężczyzn. Doskonale zrobiona, także pod względem ewolucji, projekcji i trwałości. Baza śliczna, mocna. Ogólnie jedna z najładniejszych interpretacji paczuli. Pamiętam mój test w perfumerii. Byłem mocno zaskoczony, że jest to aż tak dobre. No ale przecież nie od dziś wiadomo, że rocznik, w którym Gentleman powstał, wydał na świat wszystko, co najlepsze. 😉

    Polubienie

    • Tak przy okazji – ostatnio coraz częściej paczulowo pachnie na mnie A*Men, zawsze to jest rodzaj walki pomiędzy kawą/karmelem a paczulą ale coraz częściej zwycięsko z niej wychodzi właśnie paczula. Niesamowite doznanie,wcześniej częściej mi się zdarzało, że dominowała selektywna słodycz. Może ot nosek i też ewoluuje? Zapewne 😉

      Polubienie

Dodaj komentarz