świetlista woda

Perfumy Le Couvent Maison de Parfum, to marka obecna od pewnego czasu na polskim rynku, wbrew pozorom selektywna ale z wyraźnie niszowym zacięciem. Są to wody skupione w kilku „seriach” wydawniczych, opisywane właśnie należą do linii des Mininimes (Botanical Colognes), możecie także zakupić produkty z linii Eaux de Parfum Singulières oraz Les Parfums Remarquables. Wspomniane zacięcie, to naturalne składniki, interesujące kompozycje i minimalistyczne flakony nawiązujące do niektórych niszowych brandów.

Aqua Solis, to kompozycja której autorem jest nie kto inny tylko Jean-Clude Ellena w związku z czym w zasadzie od początku wiedziałem czego się spodziewać i bez fałszywej skromności powiem, że trafiłem w 100%. Ponieważ mamy do czynienia z zapachem lekkim i na ciepłe dni, Pan Ellena zafundował nam klasyczne i charakterystyczne dla swojego kunsztu słodkie owoce oparte na kardamonie w lekko słonawym sosie. Ładne, jasne z pewną dozą przestrzeni ale równocześnie jak to u tego twórcy specyficzne. Zapach niezbyt odkrywczy, raczej liniowy z dwiema fazami, wspomnianym otwarciem i delikatnie metaliczną, piżmową bazą. Świeżo jest w zasadzie przez cały czas, szkoda tylko że woń dość szybko się wygasza i trwa na skórze w praktycznie niewyczuwalny dla otoczenia sposób, całość może 4-5h.

Ogółem perfumy bardzo przyjemne i komfortowe w noszeniu dla każdego, pachnące naturalnie choć krótko. Na pewno warte zakupu, jednakże gdybym miał wybierać, to chyba sięgnął bym po któryś z ogródków, bo w Aqua Solis wydają mi się, przesadnie poprawne i brakuje im jakiegoś wyróżnika. Ellena zrobił swoje ale nie przepracował się 😉
Aha, flakon prosty ale ładny.

Podobne: inne kompozycje Elleny

Kompozycja: 4(+)
Moc: 3
Trwałość: 3
Flakon: 4
SOB: 4
(+)

Nuty:
Umysł: owoce (cytrusy), kardamon,
Serce: rozmaryn (?),
Baza:  piżmo, wetyweria.

słaby ekwipaż

Wedle opisów i spisu nut Hermes Equipage miał być bogatym, acz stonowanym fougere z 1970r. W dodatku skomponował go nie kto inny jak znany ze swej „szlachetnej” ręki – sam Jean-Claude… i teraz pozostaje mi powiedzieć „ups, pardon!” i sprostować, że jak słusznie zauważył kolega fqjcior, autorem nie jest Jean-Claude Ellena, ale Guy Robert. Niestety mimo szczerych chęci, nie potrafię odnaleźć w tej kompozycji nic ciekawego. Co gorsze, fatalna jest trwałość i jeszcze gorsza projekcja perfum – prawie nic nie czuć, a przyznam, że atomizera nie oszczędzałem.

 „Jak to pachnie?” – nie jest prostym pytaniem. Po pierwsze subtelnie, mówiąc eufemistycznie – od początku do mojego nosa dociera aromat „jakby” nieco przymruszonych „mchem” owoców, niezbyt ładnych, które wraz z czasem przechodzą w jeszcze bardziej szaro-bure klimaty – ale ni to skóra, ni zamsz. Sam nie wiem co? Jest mało wyraźne, chropowate i nieszczególnie przyjemne. Nie mam pomysłu jak pisać o woni Equipage‚a, wrażenia nie są ciekawe, przede wszystkim wieje nudą i po testach, które dodatkowo nie trwały długo (3-4h i było po wszystkim) z radością przyjąłem możliwość „ubrania” czegoś innego (akurat była to Deklaracja – wspomnianego omyłkowo we wstępie Elleny).

Nie będę się więc silił na oryginalność i nie wysmażę sążnistego eposu na temat odczuć belora.
Equipage nie jest w najmniejszym stopniu interesującym zapachem (SOB!). I tyle.

Kompozycja: 2(+)
Moc: 2(-)
Trwałość: 2(-)
Flakon: 2(+)
SOB: 2

Umysł: aldehydy, pomarańcza, szałwia, muszkatołowiec, bergamotka, drzewo różane
Serce: goździk, cynamon, jaśmin, konwalia, sosna
Baza: bób tonka, paczula, piżmo, mech, wanilia, wetiwer

Z wiatrem krótka Podróż

Bardzo lubię dzieła pana Elleny. Czy to dla Cartiera czy Hermesa, czy kogokolwiek innego dla kogo tworzy – w jego kompozycjach zawsze jest to „coś” – pewien charakterystyczny sznyt, rodzaj sygnatury. Po prostu wiadomo, że to zrobił on i nikt inny. Nie wiem co za to odpowiada – czy są to specyficznie użyte składniki, czy może sposób ich łączenia albo sam fakt użycia określonych – jakoś nigdy nie miałem potrzeby się nad tym zastanawiać, niemniej jest to wyraźnie wyczuwalne, podobnie trochę jak indywidualny styl gry w muzyce.

Dzisiaj zabieram was w krótką (niestety) podróż poprzez wolne rejony ducha  z perfumami tego pana.
Voyage d’Hermes – to świeży i zwiewny zapach utrzymany w klimacie herbaciano-ozonowym. Co prawda zawiera w składzie chyba wszystkie możliwe nuty (zielone, kwiatowe, drzewne, przyprawy) niemniej dominuje wrażenie lekkości i orzeźwienia praktycznie przez cały czas kiedy aromat jest obecny na skórze. W otwarciu chyba najbardziej widoczny jest podpis pana Elleny – jest ono bardzo charakterystyczne dla jego twórczości, oczywiście nie opiszę wam w czym się to wyraża, bo to tak enigmatyczne i nieokreślone wrażenie, że szans na to nie widzę, niemniej czuć jego rękę w nim. Połączenie kardamonu, cytryny i przypraw (wie ktoś jakich?) jest delikatne i subtelne. Kardamon mocno wydelikacony, taki mało „kardamonowaty”. Ta faza trwa bardzo krótko, dosłownie kilka minut, po czym ulatuje a zza zasłony wyłania się las… krzyży… nie no żartuję. Ano pojawia się herbatka, znowu leciutka, milutka, jakby trzeci raz ktoś zapażył ta samą saszetkę – doprawiona czymś zielonym, przywołującym na myśl wilgotne nieco badyle, czy ładne? Nie wiem, na pewno ciekawe. Faza herbaciana jest podstawowym lajt-motivem kompozycji, w bazie nie dzieje się już prawie nic, w dodatku jest ona bardzo słabo wyczuwalna. Bo i trwałość zapachu słabuje, wyczuwałem go na sobie maksymalnie 4-5 godzin, czyli poniżej krytyki, biorąc pod uwagę, że to markowe i drogie perfumy. Od początku w sumie niewiele czuć, a żeby nacieszyć nos trzeba głęboko sięgnąć nim w swoją szyję (czy gdzie tam się psikacie) – otoczenie w ogóle może zapomnieć, że macie na sobie coś innego niż szorty. Niedawno powstała wersja Eau de Parfum (edp), tych perfum i być może ona poprawia choć trochę techniczną stronę, choć zapewne zmienia też nieco samą woń. Podsumowując kwestie kompozycji, mam wrażenie że zapach w większym stopniu odwołuje się do wolnego ducha niźli materii. To z pewnością podróż, ale podróż bardziej duchowa. Ogólnie prosto, niemęcząco ale w miarę intrygująco.

Jak przystało na Hermesa bardzo ładny i ciekawy, bo „obracany” – jest flakon. Widać, że ktoś miał pomysł. Również kampania reklamowa nie zawodzi, spot jest plastyczny i niezwykle estetyczny. Gdyby jeszcze ta podróż chciała trwać nieco dłużej niż przewózka tramwajem z przystanku na przystanek, było by bardzo dobrze. Niestety nie jest.

Perfumy przyjemne, lekkie, ożywcze. W zasadzie dla każdego – uniseks bez „przechyłów”. Ponieważ jednak, bardzo źle wypada ich praktyczna strona, a w dodatku są drogie – nie polecam. Może EDP?

PS. Idąc w stronę sugestii kolegi piratha, dodam od siebie, że longevity, czyli trwałość jest zawsze sprawą indywidualną (co zresztą podkreślam dość często). Na was Voyage może pachnieć znacznie dłużej, w związku z czym jak często w takich wypadkach – polecam sprawdzić samemu, na własnej skórze 🙂

Kompozycja: 4
Moc: 2
Trwałość: 2(-)
Flakon: 5(-)
SOB: 3

Nuty:
Umysł: cytryna, przyprawy (?), kardamon
Serce: herbata, nuty (?) kwiatowe, nuty (?) zielone,
Baza: nuty (?) drzewne, piżmo