Lew

W świecie perfum – Lalique, to dla mnie coś wyjątkowego.
Jak do tej pory wszystkie męskie perfumy tej marki, które wąchałem (za wyjątkiem jednego nieszczęśnika) okazały się piękne i głębokie. Mroczny i chłodny Encre Noire (którego opis ciągle wam obiecuję i… na tym się póki co kończy), świetlisty acz niezupełnie biały White; nieco nieodgadniony Equus, który jeszcze nie stanął na mojej półce i właśnie opisywany – Lalique pour homme – od wygrawerowanego na butelce lwa, nazywany potocznie Lionem.

Każdy z zapachów Lalique penetruje bardzo odmienne tereny olfaktoryczne. „Lion”, bo tak go pozwolę sobie nazywać, to klasycznie męski zapach utrzymany w rejonach perfumeryjnych z lat ‘80, których jak zapewne zauważyliście szczerze nie trawię. Co więc jest takiego w lwie, że porwał mnie do tego stopnia, że zabrałem się z nim w daleką podróż, a flakon odważnie pręży się na półce?
Sam nie wiem…

Nie pociąga mnie „męskość” wyrażana poprzez zatęchłe nuty fekalne, animalne czy toaletowe, charakterystyczne dla tamtych lat. Ale tego w Lionie nie znajdziecie. Nie znoszę „mocy”, która uderza w nozdrza i odurza aromatem, mogącym służyć za gaz obronny ze skutecznością większą niż niejeden specyfik przeznaczony specjalnie do tego celu. I tego w nim również nie ma, choć swoistej siły mu nie brak. Nie znoszę narzucającego się otoczeniu krzyku „jestem samcem”… i niczym więcej. Lion taki nie jest. Faktycznie, kompozycja powstała w 1997r i pomimo klimatu wcześniejszego dziesięciolecia, to wykonanie jest już zdecydowanie współczesne, czyli charakterystyczne dla dziewiątej dekady.

Przede wszystkim to co robi, czyni z wielką, charakterystyczną dla Lalique – klasą. Nie brak tu niczego – umiaru, siły, wyczucia piękna – bez przeginania i zahaczania o kicz. Chyba właśnie ów sposób ujęcia tematu najbardziej – poza samym aromatem – mnie dotknął.
Sam zapach nie odstaje zbytnio od tego, z czym prawdopodobnie mieliście okazję się zetknąć, wąchając perfumy z lat ’80. Oczywiście nie ma tu charakterystycznych i przywołanych już przeze mnie wcześniej „brzydkich” rzeczy, niemniej jest to 100% zapach faceta i to takiego wiecie – rozumiecie, dziś już nieco „retro”.

Otwarcie to miks lawendy i rozmarynu z dodatkiem cytrusów, przy czym mnie w nosie najbardziej świdruje rozmaryn ze swoim charakterystycznym, gryzącym motywem przewodnim. Z czasem dochodzi delikatny puder, który utrzymuje się przez większą część trwania kompozycji, przenika ją i wypełnia, na szczęście w nieduszący sposób. Nadaje to perfumom sznytu specyficznej elegancji i czegoś charakterystycznego dla marki Lalique w ogólności (Equus, także jest pudrowy). Środkowa część nie jest wyraźnie zaznaczona, a przynajmniej ja odbieram ją jako zmiękczenie przez kwiaty (których jednak nie identyfikuję). I więcej nie powiem, bo nic mi nie przychodzi do głowy. Najpiękniejszym „momentem”, w moim odbiorze jest baza, która wyciąga na wierzch bardzo przyjemne waniliowo-miodowe zakończenie, długotrwałe i komfortowe. Wanilia delikatnie przebłyskuje już wcześniej jako odległe tło, niemniej w swoim finale akordy mchu, paczuli, sandałowca i wanilii właśnie – grają naprawdę ślicznie!
Ilekroć czuję tę woń mam ochotę sięgać do niej nosem ponownie.

Mam wrażenie, że sam siebie nie przekonałem… Że nie potrafię w zadowalający sposób odpowiedzieć na pytanie co takiego jest w tym lwiątku, że tak mocno mi się spodobało? Przecież to „dziadkowy” zapach…
Ale czy to ważne?

Lalique pour homme to lew – silny i majestatycznie piękny, ale niekoniecznie w trakcie polowania, raczej odpoczywający po posiłku. Wciąż groźny i dziki, ale już nie w biegu. Archetypowy, taki jakim widzimy lwa, ilekroć zamykamy oczy.

Kompozycja: 5
Moc: 4(-)
Trwałość: 5
Flakon: 5

Umysł: rozmaryn, lawenda, mandarynka, grejpfrut, bergamota,
Serce: irys, jaśmin, drewno cedrowe,
Baza: drewno sandałowe, mech dębowy, paczula, wanilia.

1 thoughts on “Lew

  1. Witaj, ostatnio dużo czytałem twojego bloga. Chciałem zagłębić się trochę w temacie zapachów po to żeby wybrać coś dla siebie. Kupiłem kiedyś kilka próbek min. wyżej opisywany zapach. Bardzo mi się spodobał i kupiłem butelkę edp. Jednak stwierdzam, że zapach jest na tyle elegancki, że rzadko go używam. Nie mniej bardzo lubię ten zapach bo kojarzy mi się z dzieciństwem w latach dziewięćdziesiątych, być może ktoś tak wtedy pachniał. Pozdrawiam

    Polubienie

Dodaj komentarz